Krew, litość i łzy

Data:
Artykuł zawiera spoilery!

Tworząc swoje opowiadanie filmowe „Maniak” Franck Khalfoun miał bardzo wysokie ambicje artystyczne – zdradził je w jednej ze scen tego filmu, gdy główny bohater ogląda w kinie Gabinet doktora Caligari. Chciał ukazać psychikę wykrzywioną szaleństwem. Niestety, zamiast prezentacji krzywizny poznawczej skrzywdzonej duszy, film Maniak oferuje nam jedynie prostą historię o zabijaniu.

Frank, główny bohater filmu, jest rzemieślnikiem – sprzedaje i naprawia ciała manekinów – i rzeźnikiem - robi skalpy i psuje ciała ludzkie. Jest seryjnym zabójcą, ale nie takim zimnym i psychotycznym, tylko zalęknionym i namiętnym, a nawet romantycznym. Jest figurą, której nie znosi popkultura i zwykłe ludzie poznanie – łączy w sobie kata i ofiarę, wzbudza litość i lęk. Ukształtowało go nieszczęśliwe dzieciństwo, jego matka była prostytutką, a zapalnikiem dla jego zbrodniczej misji była śmierć owej matki. Frank próbuje dokonać jej zmartwychwstania. Dlatego skalpuje swoje ofiary i dekoruje żywymi perukami manekiny w swoim sklepie – włosy żyją nawet po śmierci ich właściciela. I rzeczywiście, manekiny ożywają po takiej kuracji, ale tylko na chwilę i tylko w psychicznym wszechświecie bohatera. Franki wpada więc w nałóg zabijania. Po każdej upojnej nocy z ożywionymi manekinami nadchodzi bolesny poranek, gdy znów są one tylko przedmiotami. Franki nie może wybaczyć matce jej profesji i tego, że umierając porzuciła go.

Jednak w życiu Franka wydarza się poranek, który jest dla niego szczęśliwszy niż jego nocne obcowanie z ożywionymi przez jego chorą psychikę manekinami – ten, kiedy spotyka Annę. To młoda artystka, również ożywiająca manekiny, ale dokonuje tego poprzez fotografię. Główny bohater wpada w sidła drugiego pragnienia i zakochuje się w młodej artystce. Jednak miłość go nie leczy, a nawet dodatkowo bodźcuje jego zbrodniczy instynkt. Uważa, że w końcu znalazł kobietę, która nie tylko polubi go, ale również jego matkę. Kolejnymi zbrodniami przygotowuje więc nieboszczkę na spotkanie z Anną. Jedną z jego ofiar zostaje menadżerka Anny. Gdy Franki przybywa do mieszkania swojej ukochanej, by pocieszyć ją po stracie przyjaciółki, dochodzi do dramatu…

Historią jest dość prosta, bo cały ciężar tego filmu opiera się na wewnętrznych przeżyciach głównego bohatera. I to jest właśnie słabością tego filmowego obrazu. Zarówno ukształtowanie psychiki bohatera jak i jej funkcjonowanie ukazane jest w sposób powierzchowny i kliszowy. Reżyserowi brak także konsekwencji, co skutkuje skakaniem po gatunkach, w sposób mechaniczny i skrótowy.

Świat przeżyć Franka ilustrowany jest poprzez zgrane motywy. Gdy Frank odczuwa lęk, obraz matowieje, a on sam ma poczucie, że wszyscy się gapią na niego. Biegnie więc do lustra i tam wpatruje się w swoja bladą i przerażoną twarz. To działa, Frank budzi litość. Jednak tylko na chwilę. Zamiast głębokich odczuć, widz ma jedynie ukłucie emocjonalne. Niestety, druga dominanta jego psychiki, fetysz włosów, została całkowicie pominięta. Żadne kadr czy scena nie jest w stanie sprawić, że i widza zostanie pochwycony przez pragnienie Franka. Reżyserowi nie udaje się zaciągnąć widza do głowy bohatera, nie jest w stanie przelać na oglądającego perspektywy Franka.

Twórcy filmu brak mu również konsekwencji. Zamiast trzymać kamerę w głowie głównego bohatera, tworząc dramat psychologiczny, skacze nią przez różne gatunki – raz film przybiera formę thrillera, a innym razem horroru gore. Problem w tym, że wszystkie te perspektywy traktowane są powierzchownie, a przy ich tworzeniu wykorzystywane są ograne triki, np. klasyczna motyw, gdy miesza się obiektywne spojrzenie kamery i mordercze spojrzeniem bohatera.

Również sama konstrukcja bohatera jest, mówiąc najsłabiej, nie najgłębsza. Geneza jego psychopatologicznej osobowości jest nam ilustrowana poprzez retrospekcje. Widzimy w nich matkę Franka uprawiającą prostytucję. I tyle. I koniec. Dwie scenki, w których Frank widzi swoją matulę podczas nierządu, mają nam wytłumaczyć jego zbrodniczą pasję.

Choć sam pomysł na retrospekcje jest ciekawy. Reżyser nie zmienia w nich nasycenia kolorów i właściwości obrazu, retrospekcja jest obrazowana w taki sam sposób, jak teraźniejszość filmowa. Dobrze to ilustruje sposób funkcjonowania umysł Franka, gdzie przeszłość i jego sentymenty stapiają się w jeden obraz z teraźniejszością. Brak jednak w tych scenach nasycenia emocjonalnego, mocnego argumentu, któryby sprawiłby, że Frank choć trochę zostanie usprawiedliwiony za swoje zbrodnie. W tych scenach nie ma niczego potwornego, co wytłumaczyłoby powstanie potwora w jego głowie. Frank zostaje więc „zwyczajnym” seryjnym zabójcą. Katem i napastnikiem. Nie otwiera się w widzu skłonność do litość wobec niego, która wygrałaby lub chociaż powalczyła z naturalnym odruchem strachu, odrzucenia i wstrętu.

Ambicje i inspirację reżysera, w których łatwo można dostrzec i Polańskiego ze „Wstrętem”, i Powella z „Podglądaczem”, kierowały go w stronę dramatu psychologicznego i pytania o to, jak powstaje zło i skrzywienie epistemologiczne. Skończyło się tym, że film „Maniak” to raczej krwawa produkcja klasy B.

Zwiastun: